"Nasz ostatni dzień" - recenzja książki Adama Silvery

Recenzja książki 
„Nasz ostatni dzień” Adam Silvera

Witajcie Moi Drodzy!

Dzisiaj chciałabym przenieść Was zarówno w czasie jak i do innego zakątka świata. Co Wy na to? Czytelnictwo w Polsce bardzo upada zerkając na statystyki z ubiegłych lat. Procentowo utrzymuje się nadal na stałym poziomie, czyli 37 % z całej populacji (która przeczytała TYLKO jedną książkę). To naprawdę mało. A to właśnie dzięki książkom się rozwijamy. Nasze słownictwo się wzbogaca o nowe wyrazy. Nasza wiedza rozkwita. Dlatego z tego miejsca zachęcam Was do czytania książek, e-booków czy nawet do słuchania audiobooków. Świat do, którego przenosimy się z bohaterami jest świetną odskocznią od przygnębiającej monotonii.

To moja pierwsza recenzja książkowa na blogu, dlatego mam lekkiego pietra. Nigdy jakoś nie przychodziło mi pisać tego typu wypowiedzi. Może z raz na języku polskim w gimnazjum. Ale teraz? Co to to nie. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Raz się żyję…

Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami moimi refleksjami odnośnie przedostatniej książki, która trafiła w moje łapki. Otóż na sam początek przyznam Wam się do czegoś. Odkładałam jej czytanie jak najdłużej. Wiedziałam, że TA książka nie będzie zwykłą opowiastką, ale poruszy moje serce. Po namowach pewnego starszego mola, musiałam to zrobić. I czy pożałowałam tej decyzji? Stanowczo i nieodwracalnie mówię, że nie.

To jest ten rodzaj książek, w których utożsamiasz się z bohaterem od samego początku. Słowa zapisane na kartkach papieru nie są tylko pustymi dialogami, ale odbijają się na Tobie bardzo mocno. Moim zdaniem (wspomniałam o tym powyżej) to właśnie książkom zawdzięczamy nasze rozwinięte cechy osobowości, a także to jaki mamy pogląd na niektóre sprawy i sytuacje. To jak potrafimy przenieść się kilka kilometrów stąd do różnych krain geograficznych poznając przy tym różne kultury, religie i zachowania innych ludzi. Tak mało brakuje nam do szczęśliwego zakończenia czyż nie?

Książki autorstwa Adama Silvery są odgórnie ustanowione. O co chodzi? Otóż Adam tworzy historie bardzo prawdziwe, bez typowego happy endu. Chociaż do końca zawsze wierzysz „A może tym razem będzie inaczej?” Niestety, nie będzie.

To nie tak, że krytykuję za to autora, bo dzięki temu nie dostajemy bajkowej wersji zdarzeń, ale taką prawdziwą do bólu. Co prawda zdarzają się sytuację. Gdzie się śmiejesz z takiego czy innego zachowania rzeczy, ale wiesz, że ta historia nie skończy się dla wszystkich dobrze. Jak to wpływa na odbiorcę i czy to słuszna decyzja? Cóż na pewno Silvera ma w tym jakiś cel i uwydatnia nam go w każdej książce. Każdy z czytelników jest inny i każdy ma na swoim koncie wiele chwil smutku, rozłąki, bólu, szczęścia i miłości. Dzięki, tej historii odbiorca kształtuje w sobie nowe emocje i jest wstanie je wyzwolić poprzez różne działania.

„Nasz ostatni dzień” pomaga nam w poznaniu drugiego człowieka w bardzo krótkim czasie – jakim są nie całe 24 godziny. Historia zaczyna się z pozoru dość niewinnie, chociaż dla mnie to już cios poniżej pasa. Otwierając nową książkę liczysz na przygodę, której nigdy nie zapomnisz. Los TYCH bohaterów na pewno utkwi Wam długo w pamięci. Mogę Wam to obiecać.

Chciałabym dodać również, że sama przedmowa autora jest po prostu bajeczna, a zarazem tak boleśnie realistyczna. Pokazuje, że nie będzie happy endu, ale i tak mocno wierzysz, że będzie…

Przenieśmy się trochę w czasie. Kiedy cywilizacja i postęp technologiczny zmieniły całkowicie świat. Na lepsze? Gorsze? Cóż kto wie? Powstała instytucja „Prognoza Śmierci”, która w danym dniu informuje nas, że to „nasz ostatni dzień”. Całe życie lgnie w gruzach. I to jeszcze jak. Wszystko jest tak odgórnie zaplanowane, że ten dzień staje się jeszcze trudniejszy z tym powiadomieniem niż gdybyśmy nie wiedzieli co nam przyniesie.

Oczami wyobraźni przenieśmy się do piątego września 20XX r., w którym Mateo Torrez oraz Rufus Emeterio otrzymują wiadomość telefoniczną o swoim rychłym odejściu ze świata żywych (na całym świecie niestety jest wiele takich telefonów…).

Całą uwagę skupiamy na niezdecydowanym z prostych przyczyn Mateo, który boi się wyjść na świat, który w każdej chwili może go zabić. Uważa swój dom za bezpieczne azylowe miejsce. Szkoda tylko, że tak bardzo się myli…

Zaś Rufus nie wiele ma do stracenia. Chociaż jak dokładnie przyjrzymy się jego relacji z Plutonami (Domem Dziecka) to dostrzegamy prawdziwą więź miłości jaka połączyła te dzieciaki. Pomimo tego, że jego dziewczyna wybrała innego – Dziobaka (któremu serdecznie pokazują środkowy palec za takie zakończenie…).

Zarówno Mateo jak i Rufus są dla siebie obcymi z równych powodów i przyczyn chcą spędzić ten dzień wraz z „Ostatnim Przyjacielem” (aplikacja wymyślona na spędzenie ostatnich godzin razem). Choć ich czas jest ograniczony spędzają ze sobą niepowtarzalną przygodę życia poznając przy tym wielu ludzi, którzy także umierają, chcą się poświęcić w imię miłości lub mogą się cieszyć jeszcze jednym dniem. Ten dzień zmienił dotychczasowe życia tych chłopców.

Powiem tak. Do ostatniej kartki liczyłam, że się zakończy inaczej. Od połowy książki miałam iskierki w oczach czytając, ale nie mogłam wręcz nie chciałam się od niej oderwać. Nie mogłam opuścić Mateo i Rufusa w ich „ostatnim dniu”. Adam Silvera jest świetnym pisarzem, a to jak wszystkie wątki w książce zaczęły się łączyć w jedną układankę było świetne. Chociaż tak jak wyżej wspomniałam nienawidzę Dziobaka. I może zabrzmieć to grubiańsko, ale zadawałam sobie pytanie „Dlaczego nie on?”. Autor tak dobrze wypisał postacie, że w pewnych sytuacjach boisz się tak jak bohaterowie, płaczesz, śpiewasz, śmiejesz się czy jesteś zdumiony.

Z perspektywy czasu cieszę się, że miałam możliwość przeczytać właśnie tę książkę.

Podsumowując. „Nasz Ostatni Dzień” Adama Silvery jest bombą uczuciową. Nie wyobrażam sobie takich czasów. To byłoby bardziej dołujące. Nie chciałabym dowiedzieć się, że 4 luty 2021 rok to mój ostatni dzień. Wtedy byłoby dziwnie. Bardzo dziwnie. Nie myślmy o tym. Ta historia pokazuje, że życie jest naprawdę cenne. I musimy się o nie troszczyć, bo nie wiemy w jakim momencie możemy je stracić.

Ocena książki: 10/10

Na zakończenie posłużę się tutaj jednym z cytatów z tej książki (tak w sekrecie chciałabym zacytować Wam całą książkę, czyli 384 strony ale nie mogę).

„Lepiej żyć, marząc o śmierci, niż umierać, marząc o wiecznym życiu”.

Jestem naprawdę ciekawa Waszej opinii co do nowej serii. Jeśli macie jakieś ulubione książki, które nie dawno przeczytaliście lub chcecie przeczytać, a chcecie poznać zdanie innych przed tą decyzją. Napiszcie w komentarzach, a ja postaram się je przeczytać i ocenić.

Jeśli lubicie magię, książki lub rozpoczęcie nowego rozdziału to zachęcam Was do zaobserwowania Magicznej Awatarii, by być na bieżąco z nowymi postami.

Życzę miłego dnia i udanego Sylwestra (nie pijcie za dużo :P, na Picollo mogę się zgodzić)
Alex


Komentarze

  1. Kiedy nowy post?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj! Dzisiaj spodziewam wstawić aż dwa w porywach do trzech postów. Wyczekuj już wkrótce nowości :)

      Usuń
    2. Super! A dlaczego Kacper już nie pisze?

      Usuń
    3. Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale wcześniej byłam zajęta. A więc bardziej przybliżę jego postać w kolejnych przemyśleniach odnośnie gry, a przez te kilka dni uzbierało się ich trochę. Będzie o czym pisać, ale Kacper postanowił odejść z bloga jak i z gry. Niestety.

      Usuń
  2. Czytanie to moja ulubiona forma relaksu - polecam każdemu znaleźć swoją ulubioną książkę!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Każdy wulgarny, obraźliwy bądź niestosowny komentarz będzie natychmiast usuwany. Kultura osobista to podstawa dobrego wychowania :)