Herbatka z Olcią - "Wykładam karty na stół"

Witajcie Moi Kochani!

Wreszcie można troszkę odetchnąć z ulgą. Co prawda kończę sobie jeszcze notatkę z polskiego i po napisaniu postu biorę się za studiowanie map to na ten moment chwila przerwy nikomu nie zaszkodzi. Dzisiejszy dzień według mnie jest nie tyle dziwny co taki przytłaczający. Może sam w sobie dzień być może jest ekscytujący i zarobiony, ale moja osoba w tym całym sobotnim tłoku jest jakaś taka dziwnie zgaszona i obojętna. Ani mnie co cieszy, ani smuci. Chyba nadeszła odpowiednia pora na „Herbatkę z Olcią”. Kiedyś pewna bardzo mądra osoba powiedziała mi, że jeśli się ma jakiś problem to się go nie chowa w sobie, ale o tym mówi, bo czasem rozmowa z drugą osobą może pomóc. Co prawda nie naprawi szkód czy popełnionych przez nas błędów, ale nada innego spojrzenia na panującą sytuację.

 

Nie będę ukrywać, ale mimo tego, że uwielbiam jesień za malujący się na naszych oczach malowniczy widok drzew okrytych kolorowymi liśćmi i byłabym zdolna napisać wypracowanie na temat jesieni przynajmniej w 250 słowach, dlaczego akurat ta pora roku ma w sobie ten smaczek. Naprawdę byłabym. Nie mniej jednak w minionych godzinach, dniach czy nawet tygodniach nie odczuwam zupełnie żadnej więzi z teraźniejszą porą roku. Tak jakby coś w środku mi uniemożliwiało to, by móc cieszyć się ulewnym deszczem, który jak do tej pory był muzyką dla moich uszu czy też fascynować się tańczącymi kolorowymi liśćmi na wietrze. Wszystko to widzę z przygaszonej perspektywy. Czuję się jakby świat zaczął tracić swoje ubarwienie. Coraz częściej odczuwam utratę ostrości w zamian dostaję ponurą wizję jesieni, którą do tej pory tak uwielbiałam. Deszcz sprawia, że robię się nerwowa gdzie wcześniej sprawiał, że rosłam w siłę. Moje nastawienie do świata również uległo zmianie, ale czy sama się zmieniłam?

 

Wszystko wokół mnie ciągle się przemienia. Świat nie stanął, nie zatrzymał się lecz krąży dalej. Ludzie mnie mijają, a ja choć stawiam kroki czuję się jakbym gdzieś przystanęła na dłuższą chwilę nie mogąc wyrwać się letargu, który mnie ogarnia z coraz to większą mocą. Czasem czuję się jakby to wszystko wokół mnie mogłoby istnieć beze mnie. A ja sama bywam niepasującym puzzlem do układanki. Elementem, który się wyróżnia pod względem okalających go krawędzi, wyglądu oraz charakteru. Nie zaprzeczam spostrzeżeniu, które opowiada się za tym, że każdy z nas jest innymi i niepowtarzalny. Owszem posiadanie tych samych cech mogłoby przyczynić się do utraty wszelkiego sensu człowieczeństwa. Jednakże – czy zawsze osoba, która się wyróżnia ma w sobie to coś, co sprawia, że jest równie wyjątkowa jak reszta?

 

Miewanie gorszych i lepszych chwil nie są przeznaczone tylko i wyłącznie dla pojedynczych jednostek. Każdy z nas je posiada. To tylko kwestia czasu kiedy się one uwydatnią. Jakby  na to nie spojrzeć nie zależą one od niczego konkretnego. W jednej chwili jesteś zadowoloną z siebie dziewczyną. Twoje dotychczasowe życie się powoli zaczyna układać. A Ty jesteś lubianą osobą, nie ma z Tobą większych kłopotów, uczysz się na tyle ile chcesz. Nie zadowalasz się byle czym, a jeśli zdarzy się, że podwinie Ci się noga dążysz do tego, by to naprawić. Czasem dokładasz sobie zmartwień z byle powodu, aczkolwiek wciąż się śmiejesz i żartujesz. Często zdarza Ci się drażnić z innymi, by później rozśmieszyć ich do łez. Marudzisz i pleciesz trzy po trzy, by następnie się uprzeć i wyczekiwać momentu na słynne słowa „A nie mówiłam!”. Oddajesz się swoim pasjom, piszesz, czytasz i rysujesz. Podziwiasz, spierasz i doradzasz. I w momencie, w którym czujesz się spełniona, że to jest właśnie to czego od dawna potrzebowałaś. Tego porządku, harmonii. I gdy wszystko mogłoby zakończyć się słowami „żyła długo i szczęśliwie” nagle następuj zwrot akcji. Do głowy wpada myśl, która błyskawicznie sprawia, że dotychczasowe szczęście umyka tak szybko gdyby zobaczyło przerażającą bestię. A Ty zostajesz bezbronna z napływającym niechcianymi myślami. Jak gdyby to co było dla Ciebie takie inspirujące przed kilkoma chwilami sprawiło, że czujesz się samotna. A co jeśli to co do tej pory było tylko zwykłą bańką mydlaną?

 

Nigdy dokładnie nie stwierdzono tego przypadku, ale życie człowieka nie jest spisane na starty od górnie. Owszem osoby, które maczały w tym swoje paluszki wiedzą, że są temu winne. Także Panie Piorunowy proszę się przyglądać swojemu dziełu :) ale w dużej mierze wszystko zależne jest od podjętych decyzji. Jakby nie patrzeć jesteśmy obdarzeni darem własnego rozumu. Mamy prawo wyboru tego co dla nas jest najlepsze. W takich chwilach jak ta czuję się, że moje wybory, podjęte decyzje czy wydane opinie mogły potoczyć się zupełnie inaczej. Mogłam inaczej rozdać karty, by następnie wyłożyć je odpowiednio na stół. Pośpieszyłam się i nie przemyślałam wszystkich za i przeciw. Dlatego czy warto się śpieszyć w decydującym obliczu?

 

Gdybym miała spojrzeć na to z innej perspektywy powiedziałabym jednogłośnie, że spośród tak wielu osób, z którymi się znam, przyjaźnię czy pomieszkuję to jest tylko tak naprawdę jedna osoba, która stara się mnie zrozumieć, ustalić przyczynę tego złego samopoczucia, doradzić czy równie mocno zjechać, że potulnie idziesz spać o wyznaczonej porze, a nie zasiadujesz się do późnych godzin. Czasem jest jednak dziwnie czuć to przywiązanie i przynależenie do tej jednej osoby, która mimo tego, że czasem wyprowadzi się ją mocno z równowagi i gdyby miała możliwość potrząśnięcia mną zrobiłaby to z wielką ochotą – to wciąż jest obok. Nic nie mówi, a tylko bacznie obserwuje i wyciąga wnioski chcąc uprzednio chronić przed złem. I być może będzie to złe porównanie, albo spostrzeżenie, że to odpowiednia pora, by odpocząć od Prusa i jego procesu o pewną „Lalkę”, ale w tym momencie czuję się jak taki Stach, który zapatrzył się w coś całym sobą i nie chcę odpuścić choć wiele sytuacji w związku z tym go rani, a ta druga osoba jest takim poczciwym Rzeckim, który stara się przemówić do rozumu, by ów bohater przestał się tak angażować i przemyślał co nie co. Tak jest i w tym przypadku – przynajmniej w mojej opinii. Wystarczy jeden niewłaściwy ruch, jedno słowo mniej lub więcej, a ta osoba już wie. Wiem jest magiczna i cudowna pod każdym względem. Czasem mam wrażenie, że gdy odkryje, że coś jest nie tak bierze ze sobą wielki tasak i przedziera się z nim przez wielką dżunglę, by odkryć prawdę kryjącą się za słowami „a co ma się dziać?”.  Wyczuwa to kiedy zaczynam się chować za maską i zamykam się nie dopuszczając do siebie żadnego światła. I dobrze wie, że takiego Promyczka nie mogę zignorować czym plasuje się na wygranej pozycji.

 

I wtem słychać niezidentyfikowany dźwięk, który niesie się echem przez dobre minuty. Nie przypomina to ani rechotu żaby, ani szczekania psa. Bardziej charczenie choć i to też nie to. Ktoś się zbliża. Słychać ciężkie kroki - pytanie tylko kto? Ni stąd ni zowąd następuje cisza. To dobry znak czy zły? Czekasz, a może coś się wydarzy. Wyrzuciłaś tyle z siebie, a tu nagle zrobiło się tak cicho. Zaczynasz się zastanawiać czy było warto się zwierzyć tej drugiej osobie, która teraz zamilkła bądź zasnęła od piętrzących się problemów. I w poczuciu własnej słabości chcesz wyjść, a tu Twoim oczom ukazuje się ON.  W końcu niecodziennie spotyka się na swojej drodze

 

Dinozaura Edka

„Gdy Ci smutno, gdy Ci źle Dinozaura Edka przypomnij se”

 

Mały gest, a ile radości potrafi przynieść. I tak się chyba objawia to, że ma się drugą osobę przy sobie w tych dobrych i złych chwilach, która jest obok mimo wszystko. Która z pozoru nie zrobiła nic wielkiego, a jednak tak wiele zmieniła. Ino kąciki ust samoistnie się podnoszą ku szczytom. Wiem, że też się uśmiechnęłaś w tym momencie jak go zobaczyłaś - naszego Edka. Wiem, że powinnam zrobić to osobiście na czerwonym dywaniku u Ciebie, ale zrobiłam to po swojemu, czyli na odwrót jak zawsze. Mam nadzieję, że choć odrobinkę mi wybaczysz to, że spóźniam się z pewnym postem, ale to dla Twojego dobra byś była zaciekawiona w pełni. No i może troszkę żeby się podroczyć z Tobą, ale to na wielkim marginesie Ktoś coś mówił? Wydawało mi się haha

 

I tym jakże ujmującym i chwytającym za serce spotkaniem kończymy dzisiejszą „Herbatkę”. Wiecie jakoś tak mi lżej na sercu się zrobiło mogąc choć troszkę poopowiadać jak się czuję. To nie wszystko, aczkolwiek coś muszę jeszcze zostawić na kolejne posty na MA.

 

UWAGA!

Jeśli ktoś z Was moi Kochani czuje się źle, ma poczucie, że jest piątym kołem u wozu bądź zabłądził w swoich myślach to polecam Wam nie zagrzebywać się w swoim kokonie za bardzo, bo później może być ciężko wyjść z takiej sytuacji. Jeśli macie przy sobie kogoś komu ufacie i z kim możecie porozmawiać o swoich problemach to zróbcie to. Nie musicie od razu zdradzać wiele, ale małymi krokami próbujcie się uzewnętrznić. W pojedynkę nie zdziała się wiele, ale RAZEM ma się większe pole do popisu.

 

 Miłego wieczorku
Alex

Komentarze