Short Stories #5 - "Takiego chłopaka..."
Witajcie Moi
Kochani!
Dzisiejszy dzień jest jednym z tych szczególnych. Dlatego też już na samym początku chciałabym zaznaczyć, że będzie on poświęcony pewnej wyjątkowej osobie. Do tej pory na blogu pojawiały się jedynie pożegnania pewnych ważnych dla społeczeństwa osób.
Ten dzień zaplanowałam uczcić w troszkę inny sposób. Szczerze Wam powiem Moi Kochani, że do tej pory wciąż nie jestem przekonana do swojej decyzji, ale miejmy nadzieję, że z każdym kolejnym napisanym słowem się to zmieni. Jak na razie chciałabym przejść do dalszej części tego postu.
Dedykację zostawiam:
„Dla pewnego charyzmatycznego chłopaka, który
za każdym razem sprawia, że na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.”
Takiego chłopaka
Prolog
Alex
Witajcie!
[…] Chociaż
upłynęło już kilka dobrych dni odkąd przeczytałam przydługawy wpis na „Spotted Awataria” wciąż w moich myślach
pojawia się ciąg słów - „Ciebie akurat nie znam za bardzo”. Były to jedne z
wielu słów pożegnalnych chłopaka. Z początku streszczał swoją działalność i
wkład jaki włożył w funkcjonowanie Awatarii,
a następnie przeszedł do obiecanej
na samym początku listy osób, które chce serdecznie pozdrowić i się z nimi
pożegnać.
Szczerze?
Nie sądziłam, że stanę się jedną z tych osób. Zaszczyty kopnęły i moją osobę
haha, ale te sześć słów, które użył przy moim imieniu sprawiły, że do dnia
dzisiejszego się zastanawiam – „Dlaczego
ja?”. Pewnie wyolbrzymiam troszkę bardzo, ale te słowa wciąż nie
dają mi spokoju. Tak naprawdę byłam i jestem osobą, która jest jedną na setki
innych użytkowników. Fakt faktem poczułam się miło. Aczkolwiek chłopak, którego
kojarzyłam tylko z niektórych lokalizacji sprawił tym niezobowiązującym
wspomnieniem, że zasiał we mnie ziarenko niepewności jak i czystej ciekawości.
Nie
jestem do końca pewna tej teorii, ale wydaje mi się, że w ten sposób chciał zwrócić
moją uwagę na jego osobę. Nasuwa mi się kolejne pytanie – „Po co?”. Skoro się pożegnał z całą społecznością co jednoznacznie
oznacza, że już go nie spotkam. Nawet jeśli, by mi na tym zależało, nie to, że
zależy. Przecież jak Go nawet nie znam,
a przelotne kojarzenie nie oznacza
niczego. To tak jakby uznać jakąś osobę przebywającą blisko nas za przyjaciela.
Dlaczego nie? Przecież oddycha tym samym powietrzem co My.
Moje pomysły często pochodzą z Krainy Czarów, ale bez przesady. Wiem, że przeczę sama sobie. Nie mniej jednak wciąż czuję się dziwacznie z tym przeświadczeniem, że jednak mnie zna. No dobra jestem blogerką, kojarzy mnie z mojej potajemnej działalności Wiśni, ale czy wie o mnie więcej niż powinien?
Niejasności
jest tak wiele, ze kolejnym pytaniem Was chyba nie zaskoczę – „Jak?”. Tak jak już
wspomniałam jestem jedną z wielu osób, które mogłyby zająć moje miejsce.
A
jednak udział w tym wielkim i długim przemówieniu przypadł mi również w
udziale. Co prawda nie wyróżniam się z tłumu niczym konkretnym.
Jest we mnie tyle samo dobra co i zła jak u innych. Nie jestem chodzącym wyjątkiem, który różni są od ogółu. Jestem z tych pospolitych, którzy są tacy jacy są i nic, a nic tego nie zmieni. W każdym razie reasumując mój dzisiejszy wywód Moi Kochani chłopak napisał swoją mowę pożegnalną z wyczuwalną nutą optymizmu, która wywołała na mojej twarzy delikatny uśmiech. Co prawda wciąż nie posiadam pasującej motywacji jaką się kierował pisząc ją.
Na dzień dzisiejszy wiem tylko jedno – jest poza moim zasięgiem...
Rozdział I
Mateusz
Ktoś
wyjątkowy
To miłe uczucie sprawić innym ludziom radość nawet przez taką małą głupotę jakim jest podarowanie limitowanych kuponów z wykorzystaniem na 5, 10 czy 20 dni. Odkąd tylko zawitałem w progi Awatarii, a stało się to jakoś bodajże pod koniec zimy 2019 roku.
Postanowiłem, że będę robił co jakiś czas takie akcje w tejże społeczności. Nie sądziłem, że zostanę okrzyknięty przez jeden z popularniejszych blogów „celebrytą Awy”.
Nigdy nie chciałem, a tym bardziej nie postrzegałem siebie jako celebrytę. Nie to miałem na celu. Najważniejszy był uśmiech i szczęście jakie malowało się na twarzach osób, które zostały niespodzianie obdarowane przeze mnie. Do dnia dzisiejszego pamiętam jak to wszystko wyglądało.
Reakcje co niektórych
były zadziwiające i jeśli mam być szczery sam ze sobą to
i u mnie wykwitał
szeroki uśmiech, że taką drobnostką zrobiłem dzień komuś innemu. A czytanie spamu
jaki zostawiali mi w prywatnym archiwum sprawiało, że śmiałem się „jak głupi do
sera”.
Nikt z tych ludzi nie zdaje sobie nawet sprawy z tego jaką przyjemność sprawiało mi to co robiłem względem innych. Nie potrafię podać dokładnej ilości prezentów, ani kart podarunkowych, które zostały podarowane, ale tak na oko licząc było ich około tysiąc. Nie będę kłamał, bo i nawet po co, ale miałem smykałkę do namnażania swojej złotej mamony. A co z nią można robić innego jak nie wykorzystać jej na dobre uczynki?
Rozdział II
Alex
Przygotowania
- Nie włożę
tej sukienki po raz setny! Nie ma mowy! Marysiu ona źle na mnie leży –spojrzałam
zirytowana w lusterko. W jego odbiciu zauważyłam zniesmaczoną twarz Marysi,
rozbawionego Aleksa i szukającą garsonek Alę. Pokręciłam głową na znak
sprzeciwu – To nie ma sensu…
- Ma sens.
Nie marudź tyle. Jakbyś tak nie wybrzydzała już dawno byśmy stąd wyszli i
zajęli się kolejnymi sprawunkami z długiej listy. Pamiętaj, że dziś musisz
jeszcze zrobić masę rzeczy zanim będziemy mogli udać się do kosmetyczki. Nie
dąsaj się tylko biegnij do przymierzalni i załóż tą rozkloszowaną sukienkę.
- Nie masz
chyba na myśli tej…?
- Właśnie
tą. W tył zwrot i do przebieralni marsz.
Zniesmaczona
opuściłam wybieg
i ruszyłam w stronie przebieralni. Dzisiaj ruszyły
przygotowania do wielkiego wydarzenia jakim jest pożegnanie starego roku, a
przywitanie nowego. Dlatego też wiele osób zamartwia się tym co będzie dalej z
naszym małym światem Awatarii.
W porównaniu do tych wszystkich ludzi ja się tym
nie przejmuję. Jestem w tym aspekcie dosyć spokojna. Nikt tak naprawdę nie wie
co będzie dalej, ale dlaczego nie zmniejszyć sobie zmartwień i po prostu żyć
tym co się dzieję tu i teraz? No właśnie. Na wieszaku czekała na mnie kolejna sukienka tym razem z kolekcji „Gracja” w lawendowym odcieniu. Po kilku
minutach znów stałam przed lustrem. Całokształt prezentował się świetnie. Tylko
był malutki problem – ja w takich strojach nie gustuję.
***
Dwie godziny
później wyszliśmy od projektanta z różową sukienką „Grecja”. Co prawda wciąż miałam
wiele obiekcji co do niej, ale wydawała się taka względna. Marysia narzekała,
że za długo nam zeszło, dlatego też zaproponowałam, że sama wrócę do domu i
przygotuję się na Sylwestrowy bankiet. Z resztą musiałam jeszcze przesłać
odnośnik do najnowszego wpisu na bloga. Wysyłanie masowej wiadomości jest
najlepsze co ktoś wymyślił haha. Po zredagowaniu krótkiego zaproszenia na nowy
post przeszłam do przesyłania wiadomości do znajomych. Zeszło mi z tym
praktycznie kilka minut.
„Witam.
Zapewne już szykujecie swoje Sylwestrowe stylizacje, ale wiecie co? Najlepiej
wyglądacie jak jesteście sobą. Te wystylizowane kreacje są jedynie dodatkiem.
Jesteście świetni bez masek. Kiedy będziecie kręcić loczki to zobaczcie na
najnowszy post – https://potterheadawataria.blogspot.com/2020/12/nasz-ostatni-dzien-recenzja-ksiazki.html.
Życzę udanego Sylwestra oraz zdrowego i szczęśliwego Nowego Roku 2021 ;d”
Ostatni na
tej dość długiej liście okazał się jakiś Mateusz, który również uczestniczył w
życiu Awatarii. Nie spodziewałam się, że mi odpisze. Raczej wielu ignoruje bądź
wyświetla i wchodzi bez jakiegokolwiek podejmowania dalszego tematu, a tu się
szczerze mówiąc zaskoczyłam. Odpowiedź zwrotna przyszła zaledwie kilka minut po
siedemnastej. Miałam co prawda już wychodzić, ale zostałam jeszcze, by odpisać na
jego wiadomość, w której też życzył mi udanej zabawy Sylwestrowej. Prawdę
mówiąc nie wiedziałam kto to, ale wydawało mi się jakbym znała go bardzo długo.
W jego stylu pisania było coś tak łudząco podobnego, że aż wstyd nie poznać. Na
tamten moment nie zdawałam sobie sprawy z tego, że piszę z owym chłopakiem od
pewnego przydługawego wpisu na Spotted
Awataria.
Rozdział
III
Mateusz
Złoty
chłopak
Dzisiaj ostatni dzień funkcjonowania Awatarii. Dzień, którego wszyscy się tak obawiali jak i jednocześnie chcieli spędzić go w gronie przyjaciół. Ja sam po sobie wiem, że w tych ostatnich dniach mimo tego, że odszedłem parę dni temu to postanowiłem wrócić przed samym definitywnym końcem tej gierki. Dużo ludzi do mnie wciąż pisze czy zrobię rozdania kuponów „VIP”. Nie ważne gdzie się pojawię ludzie piszą mi czy coś myślę nad takim czymś.
Nikt nawet nie ma pojęcia ile radości sprawia mi
podarowanie takiego głupiego kuponu z terminem ważności. To jest coś pięknego. Oprócz
tych wiadomości przewinęło się ich nawet kilka. Między innymi dostałem
zaproszenie do najnowszego postu na Magicznej Awatarii. Nie spodziewałem się,
że z tego zaproszenia wywiąże się rozmowa na kilka minut. Całkiem sympatyczna z
niej dziewczyna. Mimo to pożegnałem się z nią i wyszedłem. W planach miałem
jeszcze jedno rozdanie, dlatego też nie mogłem tracić swojego czasu na daremne
siedzenie. Dość gadania. Czas do pracy.
Rozdział IV
Alex
Ty to Ty…?
Każdy był w
szampańskim nastroju. Po kilku drinkach to nie ma się co dziwić. Haha w klubie byłam
szczerze mówiąc wyczerpana. A kolejki się nie kończyły, wręcz przeciwnie
dopiero się rozkręcały. Po trzech godzinach tańczenia, rozmawiania z innymi na
bankiecie postanowiłam rozerwać troszkę swoje kosteczki i się przejść. Zabrałam
ze sobą swój różowy wachlarz pasujący tak a propo do sukienki i wyszłam z
zatłoczonego pomieszczenia.
Na ulicy
przed klubem spotkałam wiele znajomych osób, które podobnie jak ja potrzebowali
świeżego powietrza. Ominęłam ich szerokim łukiem, by móc znaleźć chwilę dla
siebie i udałam się na spacer donikąd. Nie obrałam żadnej konkretnej drogi.
Szłam przed siebie mijając różne osoby. Śmiechów i pisków radości nie było
końca. Na samą myśl moje kąciki ust samoistnie się podnosiły. Będzie mi
brakować tych wszystkich ludzi. Jacy, by nie byli. To jedne z ostatnich chwil
kiedy wszyscy są dla siebie mili i się dobrze bawią w towarzystwie innych osób.
Dopiero uciążliwe pikanie mojego telefonu wybudziło mnie z moich
przemyśleń. Miałam kilka nieodebranych
Odpowiedziałam
na każde zadane pytanie – „Gdzie jesteś?”,
„Co robisz?”, „Czemu już wyszłaś?”, „Wrócisz
jeszcze?”, „Jesteś z Kacprem?”.
Co do ostatniego zapytania napisałam bezpośrednio do chłopaka, że będę czekać
na Niego w… em… rozejrzałam się uświadomiwszy sobie, że zaszłam dalej niż
sądziłam. Zrzut beretem z mojego położenia było „AVA Cafe 24h”, w którym kilka minut później umówiłam się z Kacprem.
Tak jak postanowiłam tak i zrobiłam. Moje wejście zasygnalizował mały
dzwoneczek przy drzwiach. W kawiarni było parę osób. Podeszłam bezpośrednio do
krzesła przed ladą. Barb przecierając szklanki spojrzała na mnie
z
politowaniem. Pytając
- Co tu
robisz?
- Wygląda na
to, że siedzę i rozmawiam z Tobą.
Jej brwi
podjechały znacząco w górę, a jej usta wygięły się w krzywym uśmiechu.
- To zdarzyłam zauważyć. Nie na wielkiej Imprezie organizowanej przez [star]? Wyglądasz jakbyś uciekła z greckiej tragedii – wiesz o tym prawda?
Parsknęłam
śmiechem. Nawet dogryzki Barb miały w sobie jakąś nutę smutku.
- Być może i
tak jest, ale…
Nie dane
było mi dokończyć, bo moja towarzyszka wśród tłumu znalazła nową ofiarę do
gnębienia. Klasnęła w dłonie i rzuciła radośnie. Co u niej było nietypowym
zjawiskiem.
- A jednak
całkowicie nie odszedłeś stąd! Bob, właśnie przegrałeś zakład!
Siedząc
odwrócona nie mogłam zobaczyć kto sprawił, że kelnerka rozpromieniła się od
razu. Za to do moich uszu dotarł śmiech nieznajomego. Nic nie robiąca sobie
z
tego Barb sięgnęła po talerzyk i sprawnym ruchem nałożyła kawałek tortu truskawkowego
(specjalność zakładu).
- To jak na długo wróciłeś po swoim wielkim odejściu?
- Tylko
dziś. Chciałem zobaczyć jak się sprawy mają i zrobić małe rozdanie jeszcze
przed końcem starego roku. Taki mały prezencik ode mnie.
- Ah
rozumiem.
Czy potrafię
trzymać język za zębami? Gdybym nic nie powiedziała nie byłabym przecież sobą.
Jesteś nierozsądna Alex, nierozsądna.
- Oni zawsze
wracają...
Za moich
pleców dobiegł mnie pytający ton chłopaka – Słucham…?
- Mówię, że
oni zawsze wracają. CI, którzy ogłaszają swoje wielkie odejście zawsze będą
wracać. Z wyjątkami co prawda, ale w większości przypadków tak właśnie jest.
Mimo tego, że się wcześniej rozwodzą się i odchodzą mówiąc, że już nie zamierzają
wracać, bo się wypalili to jest jedno wielkie łgarstwo. Dzięki Barb za miłą pogawędkę,
ale muszę już iść.
Wstałam z
impetem z krzesełka i odwróciłam się. W tym właśnie momencie zaczęłam żałować,
że się jednak odezwałam.
-Ty to Ty…?
Rozdział V
Mateusz
Ja to Ja
- Ty to Ty…?
– szok jaki wymalował się na twarzy stojącej przede mną dziewczyny był niemal
uroczy.
Uśmiechnąłem
się speszony. Nie spodziewałem się, że będę miał do czynienia z tą osobą widząc
ją twarzą w twarz. Oparłbym się jedynie na przelotnej znajomości. Widziałem ją
może ze dwa razy kiedyś, ale nie rozmawialiśmy długo. Zamieniliśmy parę słów i
się rozeszliśmy każdy w swoją stronę. A teraz ta sama dziewczyna stała przede
mną i jest zdziwiona. Nieoczekiwanie padło kolejne pytanie z jej ust, a na jej
policzki zaróżowiły się pasując przy tym do odcienia jej sukienki.
- Skąd mnie
znasz?
- Nie znam
Ciebie bardzo dobrze tyle, że z różnych afer związanych z Awatarią, a tak
prywatnie w zupełności nie.
Wpatrywała
się we mnie z determinacją zadając przy tym kolejne pytanie – Dlaczego się ze
mną pożegnałeś nie znając mnie?
Dobre
pytanie. Szkoda tylko, że nie potrafię na nie jednoznacznie udzielić
odpowiedzi.
- Dlatego,
że chciałem Ciebie poznać. Uprzedzając kolejne pytanie, bo mi zaimponowałaś tym
jak obchodzisz się z innymi ludźmi. Powiem Ci w sekrecie, że od początku
wiedziałem, że Ty jesteś Wisienką.
Dziewczyna
spojrzała na mnie z rozbawieniem. Całe dotychczasowe zdziwienie połączone z
przestrachem zniknęło, a na jego miejsce
wstąpił szeroki uśmiech, który odwzajemniłem. Było coś w tej dziewczynie co
przykuwało uwagę każdego co potrafił patrzeć i słuchać.
-
Przepraszam, że tak naskoczyłam na Ciebie.
Machnąłem
tylko ręką i dodałem – Nawet najlepszym się to zdarza…
Epilog
Tym
niepozornym zdarzeniem zostało posiane ziarenko nowej przyjaźni, które do dnia
dzisiejszego pielęgnujemy wytrwale z Mateuszem. Nie dając uschnąć temu kwiatu,
który wykwitł pośrodku nas. Mam nadzieję, że owe pąki będą rozrastać się na
nowo wraz z każdym następnym dniem, w którym poznajemy się na nowo.
***
Tak jak
wspomniałam na początku dedykuję dzisiejszy post pewnej osobie. Po przeczytaniu
dzisiejszej „Krótkiej Historyjki”
mogliście się domyślić kogo miałam na myśli. Jakieś przemyślenia się Wam
nasuwają to się nimi podzielcie w sekcji komentarzy ;)
A co do Ciebie mój charyzmatyczny chłopcze
obiecałam Ci malutki podarek
i oto on. Suprise!
Życzę miłego
dzionka. Trzymajcie się cieplutko!
Alex
Hejka, Mati się kłania (ten, co rozdawał vipy w starej awie na nk) Jak mi nie wierzysz to mam Ciebie na fb od pewnego czasu, możesz czasem napisać co u Ciebie itd :D Co prawda skończyłem już z Awatarią od prawie miesiąca i moje życie się diametralnie zmieniło się na lepsze, to mimo tego ciągle co kilka dni w wolnej chwili zaglądam na Twojego bloga, Ola. Jakoś mnie Awa nie kręci tak jak kiedyś, jednak kiedyś może jakaś akcja rozdawania jeszcze będzie, ale kiedy to sam nie wiem :) Lubię wracać do tego posta, gdy mnie opisałaś w całości, to było mega słodkie z Twojej strony i nigdy tego nie zapomnę. <3 Nie wiem czym sobie zasłużyłem na to, żeby znaleźć się w Twoim blogu. :D Wiedz jednak, że ten post na zawsze skradł moje serce, rozklejam się po prostu, no co mogę jeszcze więcej powiedzieć. Powodzonka w blogowaniu, Olcia! :D Nie poddawaj się i rób to co trzeba! I mówię, chciałabyś popisać kiedyś na fb ze mną, wiesz jak się nazywam, to wal tam śmiało! :D Pozdrawiam również ekipę star, z którą grałem na my.games przez ponad 2 miesiące! <3 Super klub, zajebista atmosfera, polecam! Nie wiem czy odczytasz tą wiadomość, bo post jest sprzed prawie 7 miesięcy, ale jeżeli czytasz to wiedz, że Ciebie lubię i traktuję jak bardzo dobrą przyjaciółkę <3 Pozdroo :)
OdpowiedzUsuń//Mateusz *<:)